Wielkie wrażenie musi robić wzrost cen pszenicy, który obserwowaliśmy po rozpoczęciu agresji. W ciągu kilku dni podrożała ona o 60%. Zakres tych konsekwencji będzie oczywiście wynikał z dalszego przebiegu sytuacji. Z ewentualnej eskalacji lub deeskalacji konfliktu. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że skutki tego będą wynikały nie tylko z decyzji władz Rosji, czy Ukrainy, nie tylko z wielkości sankcji nałożonych przez „wolny świat”, ale także z decyzji podejmowanych przez państwa, które nie podjęły decyzji o bezpośrednim zaangażowaniu się w konflikt. Jakie skutki tak dokładniej może przynieść ta sytuacja polskiej gospodarce?
Bezpośrednia wymiana handlowa Polski z Ukrainą, czy z Rosją nie jest duża. To nie są nasi najważniejsi partnerzy handlowi. Musimy jednak pamiętać o różnych krzyżowych powiązaniach. Niemcy są istotnym partnerem Rosji, a my kierujemy do Niemiec prawie 30% naszego eksportu. Ewentualne pogorszenie sytuacji w Niemczech będzie zatem miało wpływ także na nas. Tego typu zależności będą dotyczyły oczywiście także innych krajów.
Już mamy i będziemy mieli paniczne reakcje na rynkach finansowych. Taką sytuację możemy obserwować jeszcze przez kilka tygodni. Polska jest krajem frontowym, co w oczywisty sposób podnosi ryzyko z nami związane. Do momentu, kiedy emocje będą odgrywały rolę, fundamenty nie będą miały takiego znaczenia.
Jak już wspomniałem, wiele będzie zależało nie tylko od decyzji Putina, czy od wielkości nakładanych sankcji. Swoje zrobi także działalność państw czy firm bezpośrednio niezwiązanych z kryzysem. Widać to było wyraźnie na przykładzie rynku ropy naftowej i odmowy zwiększenia wydobycia przez kraje OPEC. Na razie OPEC, głównie Arabia Saudyjska, nie reaguje na prośby między innymi amerykańskiego prezydenta w tej kwestii, ale najbliższe tygodnie mogą przynieść zmianę tej sytuacji. Być może rynek zasili ropa z Iranu lub Wenezueli. Nie wiemy tego jednak dzisiaj, poza tym z pewnością nie stanie się to od razu. Trudno zatem cokolwiek wyrokować w kwestii ceny ropy na przykład za dwa miesiące.
Tak czy inaczej, wojna spotęguje procesy inflacyjne. Dzisiaj już nie tylko dwucyfrowa inflacja w Polsce jest pewna, ale w pesymistycznym scenariuszu możemy się zbliżyć do poziomu 15%. Także spadek inflacji w drugim półroczu, cały czas zakładam, że do niego dojdzie, będzie wolniejszy. A zatem z wysoką inflacją będziemy musieli żyć nieco dłużej.
Z drugiej strony mamy w Polsce półtora miliona uchodźców z Ukrainy. Życzymy im, aby jak najszybciej mogli wrócić do swojej Ojczyzny. Ale jeśli nie będzie to możliwe, moim zdaniem, dadzą oni Polsce impuls rozwojowy. Wystarczy wspomnieć choćby o dodatkowej konsumpcji, czy wsparciu polskiego rynku pracy. Brak ludzi do pracy już jest poważnym problemem w wielu branżach. Mówię tu o perspektywie nieco dłużej. W krótszej warto wspomnieć, że już teraz około 60 tysięcy mężczyzn z Ukrainy pracujących w Polsce wróciło do swego kraju, aby walczyć z najeźdźcą. A to powoduje jeszcze większe braki choćby w budownictwie, czy transporcie.
Widać zatem wyraźnie, że najbliższe miesiące będą charakteryzowały się dużą zmiennością i obecnością wielu nieprzewidywalnych czynników. Moim zdaniem wzrost gospodarczy będzie mniejszy od prognoz z początku roku, inflacja wyższa, ale najbardziej pesymistyczny scenariusz stagflacji, czyli recesji połączonej z wysoką inflacją, wciąż jest mało prawdopodobny. Pod względem gospodarczym to będzie trudniejszy rok, rok dużej zmienności, ale poważny kryzys gospodarczy raczej nam nie grozi.